Mierzyć siły na zamiary
Zdaniem byłego wiceprezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej niedzielny mecz tylko potwierdził, że od dłuższego czasu kadra nie tylko nie robi żadnych postępów, ale prezentuje się coraz gorzej.
"Jest to związane z obecną generacją piłkarzy. Są jacy są. Trzeba mierzyć siły na zamiary. Porażka z Chorwacją, która obecnie nie zalicza się do pierwszej piątki w Europie, nie może więc dziwić. To nie był efekt jakiegoś słabszego występów. Po prostu nasza kadra raczej cofa się do poziomu z eliminacji do ostatnich mistrzostw Europy, gdy miała problemy z wygraniem jakiegokolwiek meczu" – nie miał wątpliwości.
Zdaniem Koźmińskiego największy problem w starciu z Chorwatami tkwił w drugiej linii.
"Nie byliśmy w stanie przetrzymać piłki w środku pola, zawiązać akcji. Pojawiają się pytania czy trener Michał Probierz dobrze zrobił ustawiając na „szóstce” Piotra Zielińskiego? A kogo miał wstawić? Czy jest jakiś wybór? Po zmianach było jeszcze gorzej. Wszedł Jakub Piotrowski, Jakub Moder i można było już tylko spuścić kurtynę" – ocenił.
Dodał, że defensywa wyglądała trochę lepiej niż w pierwszej połowie meczu ze Szkocją.
"Nie popełnili jakichś ewidentnych błędów, ale widać było, że są słabsi od rywali, a nie mieli przeciwko sobie naprawdę wybitnych napastników. Myślę, ze Paweł Dawidowicz lepiej czułby się jako środkowy obrońca, ale z konieczności musiał łatać dziury i został ustawiony jako +półlewy+. Jan Bednarek zupełnie nie wzbudza zaufania. Zawsze jest w stanie odpalić jakiś numer, jak z tym podaniem pod nogi Chorwata, po którym była groźna akcja. Trochę żałuję, że nie sprawdzono Kamila Piątkowskiego" – przyznał.
Srebrny medalista igrzysk w Barcelonie nisko ocenił także debiut Mateusza Bogusza.
"Oczekiwania były spore, ale okazało się, że to nie ten rozmiar kapelusza. Każdy może popełnić jakiś błąd, zagrać słabszy mecz, ale czy po tym występie zapamiętaliśmy choćby jedno udanie zagranie tego piłkarza?" – zauważył.
Koźmińskiemu trudno było doszukać się pozytywów w grze biało-czerwonych.
"Wyróżnił się na pewno Nicola Zalewski i raz światową klasę pokazał Robert Lewandowski, gdy genialnie przyjął piłkę, ale potem trafił nią w poprzeczkę. I chyba tyle" – podkreślił.
Jeśli chodzi o rywalizacje o miejsce w bramce po zakończeniu kariery przez Wojciecha Szczęsnego, Koźmiński wyżej ocenił występ Łukasz Skorupskiego niż Marcina Bułki przeciwko Szkotom.
"Byli tacy, którzy twierdzili, że Bułka mógł zapobiec stracie przynajmniej jednej bramki w Glasgow, ale to naprawdę nie u niego powinniśmy szukać winnego. Skorupski bronił co mógł, po strzale Luki Modrica +nie było co zbierać+. Myślę, że Skorupski i nieobecny w kadrze Kamil Grabara prezentują obecnie najwyższy poziom. Na razie pewnie będzie bronił Skorupski, ale mnie bardziej interesuje, co będzie w perspektywie dwóch lat" – wyjaśnił.
Po dwóch meczach Ligi Narodów Polska ma trzy punkty, a w październiku czekają ją dwa mecze na Stadionie Narodowym z Chorwacją i Portugalią.
"Najważniejszą zdobyczą tego pierwszego dwumeczu jest wywalczenie trzech punktów. Za to drużynie należą się gratulacje, bo mogą być one solidnym fundamentem do utrzymania się w Dywizji A Ligi Narodów" – podsumował Koźmiński.
Grzegorz Wojtowicz (PAP)
gw/ cegl/